Welcome to our website !

Sztuka życia to cieszyć się małym szczęściem.

Lifestyle'owy blog, o bieganiu, psach, gotowaniu i radości jaką daje mi aktywność fizyczna.

krok naprzód i Biegi po Prawdziwej Warszawie

By 3/17/2014

Pomysł na pobiegnięcie w biegach po prawdziwej Warszawie nadszedł gdy natknęłam się na stronę oraz bloga Małgosi z Wielkiej Improwizacji. Wstawiła wtedy link do biegu walentynkowego, który miał mieć dystans około 12km. Dystans przeraził i zrezygnowałam. Potem stopniowo, kiedy podczas treningów zwiększałam swój dystans, który przebiegam  zaczęłam myśleć o tym, czy by gdzieś nie pobiec. Długo nie czekałam, bo pojawił się nowy bieg po Warszawie po mojej dzielnicy - Zaciszu, Targówku i Bródnie. Dystans 12-14km, pomyślałam dałam radę 12 to dam i 14, to nie jest duża różnica. Miał to być mój pierwszy bieg w większej grupie. Stres był, ale w końcu się przemogłam i wsiadłam do autobusu. Po dotarciu na miejsce usłyszałam, że bieg ma mieć 17km! Pomyślałam o rany, nie dam rady jednak uznałam, że przecież zawsze mogę zrezygnować po tych 12km i wrócić do domu, jeśli będzie ciężko. Tak więc z dumnym numerem 1 rozpoczęłam bieg mój pierwszy grupowy bieg.



Tempo 6:30 od początku. Ale dawałam radę i pierwsze 7km przebiegłam non stop, wlekąc się za całą grupą. Wbiegając do lasku bródnowskiego miałam dosyć. Był to 7km i chciałam już do domu. Akurat - mieszkam obok tego lasu i miałam go tak w zasięgu ręki. Ale zaczęło mi się nagle dobrze biec. To uczucie ciężkich nóg zniknęło i było super. Biegnę dalej! Na 10km trochę niepewnie podbiegłam do Dzikiego - jednego z organizatorów tego super biegu! Musiałam spytać, czy oni tak na poważnie z tymi 17km. Okazało się że tak. Wydało się też wtedy, że jeśli dobiegnę z nimi do końca to będzie to najdłuższy dystans jaki do tej pory pokonałam. Ale biegło się wciąż dobrze, co jakiś czas zatrzymywały nas czerwone światła na przejściach, więc miałam chwilę na odpoczynek dla nóg. Gdzieś na 13-14 km kryzys powrócił. Byliśmy wtedy w okolicach torów za Piotra Wysockiego. Ale pomyślałam, że zejdę jak wybiegniemy do jakiejś ulicy z autobusem/tramwajem i wrócę komunikacją miejską. Jednak to nie nastąpiło ponieważ biegłam dalej. Tutaj muszę podkreślić jak wiele dało mi wsparcie i obecność innych osób. Było mi niesamowicie miło, że pytali mnie się jak się czuję, dotrzymywali mi tępa i zamieniali ze mną choć kilka słów. Dodawało mi to otuchy. Telefon zaczął odmawiać współpracy i bateria zaczęła siadać, postanowiłam więc nie zaglądać jak więcej na dystans. Wybiegając na ulicę z przystankiem wyszło, że zostało nam około 4km do końca biegu. No i jak tu zrezygnować, jak tylko tyle zostało? No już szkoda tych 4km nie docisnąć i nie pobiec. Więc biegłam dalej. Modliłam się już na ostatnich km o czerwone światło na przejściu, żeby nogi miały chwilę odpoczynku. Musiałam też zacząć przechodzić do marszu chwilami, bo nie dawałam rady. Ale koniec końców dobiegłam do samego końca!



Cały bieg jest bezpłatny, a biegniemy z Rafałem, który zna Warszawę i opowiada nam podczas biegu i pokazuje ciekawe rzeczy. Ja niestety prawie nic nie słyszałam - po pierwsze skupiałam się na tym, żeby biec, po drugie biegnąc bardziej z tyłu słyszałam tylko pojedyncze zdania. Na koniec biegu są pytania, na które jeśli ktoś odpowie dobrze dostaje medal wykonany w Stowarzyszeniu Terapeutów. Ja także zostałam wyróżniona medalem jako najmłodsza w historii uczestniczka tego biegu i w nagrodę za przełamanie swojego dotychczasowego dystansu. Radość i satysfakcja bezcenna :)







Zobacz r�wnie�

5 komentarze

  1. Super! Bardzo fajnie, że się przełamałaś i jednak dobiegłaś do końca :) Gratulacje!!! :-*

    OdpowiedzUsuń
  2. w tytule zjadłaś literę "j " - tak sądzę z kontekstu że chodzi o bieg prawdziwej Warszawie... no chyba, że to celowe to przepraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. czemu tu tak cicho ostatnio? halohalo co u piesków

    OdpowiedzUsuń