Welcome to our website !

Sztuka życia to cieszyć się małym szczęściem.

Lifestyle'owy blog, o bieganiu, psach, gotowaniu i radości jaką daje mi aktywność fizyczna.

TERENOWA MASAKRA 07.06.2015

By 6/10/2015

To był długo wyczekiwany bieg. Po rozmowach z orgnizatorem, prześledzeniu terenów Myślęcinka koło Bydgoszczy, szkicach przeszkód wiedziałam że będzie ciekawie! Byłam pewna że będzie to dobry bieg po stresującym, maturalnym maju.

W sobotę rano zapakowani ruszyliśmy wraz z moimi rodzicami i bratem w kierunku Torunia. Mieliśmy zapewniony tam nocleg u znajomych, a przy okazji mogliśmy co nieco pozwiedzać. Dla moich rodziców była to pierwsza styczność "na żywo" z biegiem ekstremalnym, oraz ich pierwsze kibicowanie mi na trasie. Spisali się na medal!









 



Po dotarciu do Torunia naładowana węglami w Makaroniarni (moja ulubiona knajpa w Toruniu z makaronem polecam!), pojechaliśmy do Ciechocinka obejrzeć Tężnie, pospacerować po pięknym parku a na koniec dnia pochodziliśmy też co nieco po Toruniu. Cały dzień w trampkach spędzony na chodzeniu sprawił, że nogi bolały mnie okrutnie i kładłam się spać z nadzieją żr następnego dnia nie będę odczuwać już bólu.

Obudziłam się w niedzielę o 6:30 i z ulgą stwierdziłam, że jeśli nie licząc stresu przedstartowego, czuję się bardzo dobrze!
Śniadanie, pakowanie i o 8:20 byliśmy już w drodze do Bydgoszczy. Tam bardzo fajnie i dobrze ustawione informacje pokierowały nas na parking skąd było około 300m do biura zawodów. Już bardzo zestresowana dotarłam do sporej kolejki aby odebrać pakiet. Niestety ludzie z 4, 5 fali już stali żeby odebrać swój pakiet, nie dając tym samym szans osobom z pierwszej fali na to aby odebrać go w spokoju i przygotować się do biegu. Na szczęście po informacji organizatorów, że pakiety na dalsze fale nie będą teraz wydawane wszystko poszło sprawnie i szybko.




Pakiet zawierał śliczną koszulkę, w jagodowym kolorze dla kobiet i zielonym dla mężczyzn, chip, próbki Ziaji i trochę makulatury. :) Przypięłam chipa, spotkałam się z chłopakami którzy mieli ze mną biec, kilka zdjęć i weszłam na strefę startową aby się rozgrzać.





Start równo o 10:00, a pierwsza przeszkoda już tuż za linią startu. Namiot wypełniony drażniącym dymem potem prosto w las. Kolejna przeszkoda - ustawiona kładka na którą trzeba było wejść. Tu mam pierwszą uwagę do organizacji, grubsze te przeszkody róbcie! :P Chłop 90kg zeskakując na dyktę, wpadł i popsuł już w pierwszej fali. Jeśli ktoś nie uważał, mógł sobie potem krzywdę zrobić.
Trzecia i czwarta przeszkoda to zawieszona pomiędzy drzewami siatka do przejścia. Nie wiem czy kiedykolwiek panika związana z lękiem wysokości i problemem przełożenia nogi i zejścia na dół mi przejdzie, bo to już czwarty bieg, a mnie nadal paraliżuje strach. No ale nic, zanotowane do poprawienia. :P









Wszystkich przeszkód po kolei nie pamiętam. Bardzo ciekawe było czołganie się pod linkami na bardzo stromym podbiegu. :D Teren był bardzo wymagający, dużo podbiegów, górek, zbiegów, zwalonych drzew i tysiące gałęzi pod nogami. Mam swoją teorię że organizatorzy chodzili po całym lesie zbierając patyki żeby potem rzucić je na trasę, tyle ich było! Doceniam coraz bardziej także Salomony, które dostałam od przyjaciół na urodziny. Przyczepność była tak dobra że nie miałam żadnego problemu z wchodzeniem na piaszczyste czy ubłocone wzniesienia.



Po kilku kilometrach pierwsza woda. Najpierw do kolan później już coraz głębsza. Czyli to, co każdy uczestnik tego typu biegów kocha! Zabrakło mi bardzo błota. Uwielbiam się w nim taplać, a tutaj nie było w czym. Ufam, że za rok będzie błoto! Tereny temu sprzyjają więc jest potencjał. :D





Uważam że jak na pierwszą edycję tego biegu było super! Potknięcia zdążają się wszystkim. Do poprawy na pewno wytrzymałość przeszkód to jako priorytet. Później dodajcie błota! I ogarnijcie wolontariuszy bo połowa nie wiedziała co się wokół nich dzieje i gdzie jest meta. :D Jest potencjał i wierzę że co roku bieg będzie doskonalony. Super medal (za rok wygrawerujcie na nim napis Terenowa Masakra będzie szpan), mega teren i piękne widoki z najwyższej górki na którą trzeba było się wdrapać to przepis na sukces. :)
Przeszkód nie było dużo, był to głównie bieg po nieodkrytych terenach parku i lasu w Myślęcinku, a te które były ustawione nie były bardzo trudne do pokonania. Największą przeszkodą dla mnie był właśnie teren, z nazwą trafili w dziesiątkę! :)

Dobiegliśmy wszyscy, wielkie gratulacje dla chłopaków dla których był to pierwszy bieg z przeszkodami! I specjalne podziękowania należą się Damianowi, który przebiegł całą trasę ze mną. Wsparcie na biegach tego typu jest nieoceniona! :)




Zobacz r�wnie�

3 komentarze

  1. Czytam i czytam, i stwierdzam, że ten mój Survival Race taki ubogi... nawet szkoda było mi czasu pisać hejta :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Super relacja :) Powodzenia w kolejnych startach !

    OdpowiedzUsuń
  3. Super relacja :) Musiałyśmy się gdzieś minąć :) Ja także brałam udział w Masakrze w 11 fali na 5 km :) Serdecznie pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń